Ofensywa Tet – początek wojny telewizyjnej

Reakcje środków masowego przekazu

Pierwszy komunikat informujący o wydarzeniach w ambasadzie USA przedstawiła Associated Press (AP), krótko po rozpoczęciu ataku partyzantów. Depesza, oparta na zarejestrowanych w trakcie walk wypowiedziach dwóch żandarmów z Military Police, brzmiała następująco: W środę wczesnym rankiem Viet Cong opanował część ambasady amerykańskiej w Sajgonie. Komunistyczna jednostka specjalna przedostała się do rzekomo odpornego na ataki budynku w przełomowym momencie połączonego ataku artylerii i partyzantki, który tak naprawdę niewiele wniósł do działań wojennych w Sajgonie.

Komunikat AP otrzymały amerykańskie redakcje, które w czołówkach swoich gazet przekazały szokujące informacje o zdobyciu przez Viet Cong amerykańskiej ambasady. Wydarzenia próbowali sprostować rzecznicy prasowi amerykańskich sił zbrojnych. W przeszłości jednak oświadczenia wojskowych często bywały nazbyt optymistyczne lub też mijały się ze stanem faktycznym. Stąd też wśród części dziennikarzy zaczęła narastać nieufność wobec oficjalnych komunikatów. Podobnie było w przypadku wydarzeń w Sajgonie. Chociaż partyzanci zostali powstrzymani przed wtargnięciem do budynku ambasady, to jednak AP w dalszym ciągu głosiła przeciwną wersję. O 9:15, kiedy ogłoszono, że placówka jest już bezpieczna, na jej terenie pojawił się generał Westmoreland. Głównodowodzący sił amerykańskich, w nienagannie zadbanym mundurze, stojąc w otoczeniu licznych dziennikarzy, stwierdził co następuje: W niektórych budynkach powstały drobne szkody, dziewiętnastu ludzi Viet Congu, którzy weszli do ambasady, zostało zabitych. Amerykańskie oddziały przeszły do ofensywy i energicznie ścigają wroga… Zapewnieniom generała Westmorelanda o tym, że sytuacja układa się na korzyść wojsk amerykańskich i ich sojuszników, nie chcieli dać wiary dziennikarze. Erik Durschmied, korespondent wojenny BBC i CBS w Wietnamie, wspominał po latach: Reporterzy nie mogli uwierzyć własnym uszom. To była najbardziej wstydliwa porażka, jaką Stany Zjednoczone poniosły w czasie tej wojny, a tymczasem głównodowodzący generał stoi pośród ruin, które jeszcze wczoraj były symbolem amerykańskiej obecności tutaj i twierdzi, że wszystko jest w porządku! Podobnego zdania był dziennikarz AP, który stwierdził: Nie wierzyliśmy za bardzo w to, co oświadczył generał Westmoreland. Reporterzy następnie rozeszli się na terenie obiektu, przekazując opinii publicznej sceny bitewnego chaosu, śmierci i zniszczenia. Telewidzowie w Ameryce mogli zobaczyć ciała poległych, cierpienia rannych oraz uszkodzenia placówki powstałe w rezultacie ataku. Wszystko to składało się na pełen grozy obraz, który Kate Webb z agencji UPI określiła mianem „rzeźni w raju”.

Gen. Westmoreland przedstawia dziennikarzom przebieg ataktu Viet Congu na ambasadę amerykańską w Sajgonie oraz opisuje sytuację we Wietnamie Południowym ma początku ofensywy Tet.

Niepokojące doniesienia z zaatakowanego przez komunistów Wietnamu Południowego nie pozostawały bez wpływu na sposób, w jaki amerykańskie społeczeństwo postrzegało wojnę w Indochinach. Nawet Walter Cronkit, wpływowy i bardzo popularny prezenter CBS, otrzymując kolejne depesze z przebiegu walk, miał stwierdzić: Co się, do diabła, dzieje? Myślałem, że wygrywamy wojnę.

Bill_Snead-Saigon

Amerykańscy żołnierze prowadzą wietnamskiego cywila schwytanego na terenie ambasady USA po ataku partyzantki na tę placówkę w dniu 31 stycznia 1968 r. Przedstawiony na zdjęciu podejrzany został przekazany południowowietnamskiej żandarmerii wojskowej, a następnie rozstrzelany na tyłach pobliskiego szpitala.
(Źródło: Bill Snead / UPI Photos / www2.ljworld.com)

W piątek 1 lutego 1968 r. fotoreporter AP Eddie Adams wraz z Vo Suu, kamerzystą NBC, stali się świadkami wydarzenia, do którego doszło w pobliżu obok pagody An Quang w Sajgonie. Reporterzy ci zarejestrowali jak szef południowowietnamskiej policji, generał Nguyen Ngoc Loan, strzela z rewolweru w głowę stojącego obok niego skrępowanego jeńca. Nakręcony przez Suu niemy film niezwłocznie został przesłany do NBC w Nowym Jorku. Materiał ten, poddany edycji (film skrócono o ostatnie 17 sekund, ponadto przez 3 sekundy ekran był zaciemniony) wyemitowany został przez NBC. Film obiegł cały świat, podobnie jak fotografia Adamsa, która trafiła na pierwsze strony wielu gazet. Zarejestrowane przez obu reporterów tragiczne wydarzenie poruszyło światową opinię publiczną. Erik Durschmied w swoich wspomnieniach z ofensywy Tet stwierdził: Telewizja pomogła udowodnić, że Południowym Wietnamem rządziła polityczna mafia, skorumpowani generałowie, małomiasteczkowi demagodzy i brutalna policja (…). Jedna fotografia, śmierć jednego człowieka w kraciastej koszuli na rogu ulicy w Sajgonie, przekonała wielu ludzi, że Ameryka prowadzi wojnę w niewłaściwym kraju, z niewłaściwych przyczyn i po niewłaściwej stronie.

Eddie-Adams_Vietcong_execution

Egzekucja Nguyen Van Lem, agenta Viet Congu, wykonana na jednej z ulic Sajgonu przez gen. Nguyen Ngoc Loan. Fotografia Eddiego Adamsa stała się jednym z symboli wojny wietnamskiej, pobudzając jednocześnie nastroje antywojenne na całym świecie.
(Źródło: Eddie Adams / aphototeacher.com)

Sam Eddy Adams miał odmienny stosunek do swej słynnej fotografii, za którą otrzymał wiele nagród, łącznie z Nagrodą Pulitzera. Potwierdził on doniesienia źródeł południowowietnamskich, że zastrzelony człowiek, niejaki Nguyen Van Lem, należał do szwadronu śmierci Viet Congu, który za cel obrał oficerów policji Republiki Wietnamu wraz z ich rodzinami. Człowiek ten miał zostać schwytany w pobliżu masowego grobu, w którym znajdowały się zwłoki co najmniej siedmiu członków policyjnych rodzin. Fakt egzekucji dokonanej na agencie Viet Congu przez generała Loana, jakkolwiek bulwersujący i etycznie naganny, wzbudzał też wątpliwości natury prawnej. Zwracano uwagę na fakt, że Lem w momencie schwytania nie miał na sobie munduru ani stosownych oznaczeń, wymaganych prawami wojny. Z drugiej strony, nie brał on wówczas bezpośredniego udziału w walkach. Po wojnie generał Loan wyemigrował do Stanów Zjednoczonych, gdzie po wielu latach dotknęły go szykany. Za uszczerbek, jaki na jego wizerunku wywołała pamiętna fotografia, Eddie Adams przeprosił generała i jego rodzinę. W 1998 r. na łamach magazynu Time ten słynny fotoreporter przyznał: Generał zabił bojownika Viet Congu; ja zabiłem generała swoim aparatem fotograficznym. Fotografie są najpotężniejszą bronią na świecie. Ludzie wierzą im, choć fotografie kłamią, nawet jeśli są pozbawione manipulacji. One są tylko półprawdami. To, czego to zdjęcie nie powiedziało, brzmiało „co byś zrobił, będąc na miejscu generała podczas tego gorącego dnia, kiedy złapałbyś tzw. złego gościa, po tym jak ten rozwalił jednego, dwóch lub trzech Amerykańskich żołnierzy?”

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *